Na początek... Panna Cotta

Długo wydawało mi się, że Panna Cotta jest deserem dla mnie nieosiągalnym. Podjęłam jednak kolejną próbę i okazało się, że jest to deser osiągalny absolutnie dla każdego.


Nazwę tego włoskiego deseru trzeba potraktować bardzo dosłownie, bo Panna Cotta to nic innego, jak.. ugotowana śmietana:
panna - śmietana,
cotta - gotowana, ugotowana.
Do tego żelatyna, cukier, cukier waniliowy, owoce.
Podstawą sukcesu są własciwe proporcje:


3 opakowania śmietany 30% (po 330 ml -dostepne w Biedronce, czyli ok 1 l)
10 dkg cukru – 6 łyżek kopiatych
3-4 łyżeczki żelatyny (bardziej 4)
cukier waniliowy
Żelatynę rozpuszczamy w niewielkiej ilośći ciepłego mleka, śmietanę gotujęmy wraz cukrami - po zagotowaniu dodajemy żelatynę, mieszamy i gotujemy jeszcze ok. 2 minut. Wlewamy do przygotowanych, w moim przypadku małych, filiżanek (ok 10). Na kilka godzin do lodówki i gotowe.
MUS:
maliny lub truskawki +cukier - proporcje w zależności od upodobania stopnia słodkości, np:
1 opakownie malin+3-4 łyżki cukru - zmiksować i, co najważniejsze!!!, przetrzeć przez sitko tak, aby nie było żadnej pesteczki.
Podanie i dekoracja wedle uznania, podobno do "wnętrza" Panny Cotty też można dodać malinę, ale pochodzenie tej opcji sprawia, że zostałam skutecznie zniechęcona do jej wykonania:).
A! Pannę Cottę podajemy wyłącznie na ... matowych talerzykach:)
Deser naprawdę prościutki i cudny...

Komentarze